Trening interpersonalny – od niego zaczęła się moja przygoda z Integralnym Studium Rozwoju Osobistego, prowadzonym przez Szkołę Trenerów Komunikacji opartej na Empatii. O treningu interpersonalnym słyszałam dużo już wcześniej: że jest to doświadczenie, które trudno zapomnieć, że ta forma szkolenia jest niepodobna do innych, że wiele z niej wyniosę dla siebie. I rzeczywiście, przywiozłam z treningu wiele odkryć. Odkryć, które zostaną ze mną na długo.
Czym jest trening interpersonalny?
Trening interpersonalny to cztery dni intensywnego bycia z grupą. Cztery dni słuchania, rozmawiania, dzielenia się i czerpania, które dzieją się podczas ćwiczeń, proponowanych i moderowanych przez towarzyszącego trenera. Dni bez wyraźnej struktury, wyłaniającej się w grupowym „tu i teraz”, w zależności od zachodzących w międzyczasie procesów. Trening to czas intensywnych kontaktów, budowania relacji, prób rozwiązywania konfliktów, wyrażania uczuć i myśli, oraz odbierania informacji zwrotnej na swój temat. Czas, gdy uczestnicy poznają zarówno siebie nawzajem, jak i dowiadują się wiele o sobie samych, przeglądając się w oczach innych i obserwując swój sposób działania w grupie. Tak można w skrócie opisać, czym jest trening interpersonalny. A przynajmniej tym właśnie był dla mnie – czasem doświadczania siebie w relacji z innymi, możliwością wyciągnięcia dla siebie kilku cennych lekcji.
Moje granice
Pierwszą lekcją, jaką dał mi trening interpersonalny, była ta o moich granicach. Granicach, które pokazują mi, co w relacji jest dla mnie OK, a co już nie; gdzie chcę wpuścić drugiego człowieka, a co chcę zostawić tylko dla siebie. Moje granice to coś, czego ciągle się uczę, co badam i poznaję. Trening dał mi ku temu kilka okazji, bardzo wyraźnie uzmysławiających mi, gdzie te granice przebiegają, oraz jak się z czasem przesuwają. Pierwsza okazja nadarzyła się już podczas jednego z początkowych ćwiczeń, czyli pozornie banalnego zadawania sobie nawzajem pytań, w losowo wybranej parze. Szybko spostrzegłam, że sama sytuacja „przepytywania” mnie przez obcą osobę wywołała spory stres. Tak naprawdę na tym etapie nie miałam ochoty dzielić się niczym! Jednak zrobiłam to, chcąc działać zgodnie ze scenariuszem ćwiczenia. Przekroczyłam swoje granice – narażając się tym samym na dyskomfort, który świetnie czułam na poziomie ciała i emocji. Napięcie, niepokój, irytacja… To wszystko towarzyszyło mi w początkowych ćwiczeniach. Stopniowo jednak, wraz z upływem czasu, stawałam się coraz bardziej rozluźniona i swobodna, a moje granice przesuwały się coraz dalej. W zasadzie to proste i oczywiste: moje granice są tym szersze, im bezpieczniej i pewniej się czuję. Pierwszy i drugi dzień treningu pokazały mi to bardzo wyraźnie.
Mój lęk i moja odwaga
Zaczynając trening, byłam świadoma lęku, który mi towarzyszył. Lęku przed nieznanym otoczeniem, przed oceną innych ludzi, przed otwieraniem się i przekraczeniem moich granic. Powoli zaczynałam mówić o tym lęku, próbując go oswoić. Zaczęłam też odkrywać swój wstyd, mówiący mi o tym, jak bardzo chciałabym się nie bać, i jak bardzo wierzę w to, że inni się nie boją. Wchodziłam więc tam z przekonaniem o tym, że jestem zalękniona, zawstydzona, i że tylko ja tak mam. Potem przyszedł moment, gdy dzieliliśmy się ze sobą informacjami zwrotnymi. Miałam okazję wysłuchać, jak postrzegają mnie pozostali uczestnicy grupy. To, co usłyszałam, sprawiło, że otwierałam szeroko oczy, i równie szeroko się uśmiechałam. Że mówię tak otwarcie. Że inspiruję. Że jestem odważna! Ja? Odważna? Z początku trudno było mi w to uwierzyć. Dopiero po chwili dotarło do mnie – tak, skoro otwarcie mówię o swoim lęku i wstydzie, to działam odważnie! Odważnie, mimo lęku, który czuję, a może właśnie dzięki niemu. Dostrzegłam tę moją odwagę, i urosłam kilka dobrych centymetrów. Oprócz lęku i wstydu pojawiła się duma i radość, i to niezwykłe, budujące poczucie wewnętrznej mocy.
Ja we wspólnocie
Trening interpersonalny pozwolił mi doświadczyć wielu aspektów bycia z ludźmi. Doświadczałam różnych emocji, uczestniczyłam w konfliktach, dzieliłam się tym, co trudne. Ale nie tylko. Doświadczyłam też wiele radości, bawiąc się, śmiejąc, wspólnie tworząc. Przypomniałam sobie, jak dobrze jest razem bawić się, po prostu być. Po raz kolejny spostrzegłam też, jak dobrze mi budować bliskość – poprzez słuchanie, czerpanie, patrzenie w oczy, empatyczne bycie z kimś. Jak „zatapiam się” w kontakcie, całkowicie pochłonięta rozmową, wymianą, wspólnym byciem. Jak głęboko odczuwam przepływające między nami emocje, jak ważne są to dla mnie chwile – chwile, gdy czuję się z kimś tak bardzo blisko, jakbyśmy przez moment widzieli się „tak naprawdę”. Doświadczyłam tego, ile z tych chwil zostaje potem we mnie: uczucie ciepła, bliskości, wspólnoty. Radość, wzruszenie, spełnienie.
Mój skarb: wolność
Odkrycie, które było dla mnie jednocześnie największym zaskoczeniem. Mój skarb, moja moc, moja jedna najważniejsza rzecz. Pomogło mi ją odnaleźć jedno symboliczne ćwiczenie, które wykonywaliśmy podczas ostatniego dnia treningu. Z długiej listy niezbędnych nam w życiu „rzeczy”, mieliśmy skreślać po kolei te, bez których możemy się obejść. Aż na końcu została ta jedna jedyna, najważniejsza – skarb. Z zaskoczeniem odkryłam, że mój największy skarb to moja wolność. Okazała się dla mnie ważniejsza, niż miłość, ciekawość, otwartość, ba!, nawet – niż moje ciało, język, oczy… Za nią „oddałam” swoje wspomnienia, marzenia, wiarę w ludzi i świat. Za nią oddałam miłość moich bliskich… Gdy pozostałam tylko ja z moją wolnością, z początku poczułam żal, smutek, rozczarowanie. Tyle przecież dla niej poświęciłam! Dopiero później zrozumiałam, czym ona tak naprawdę dla mnie jest. Wyborem. Własną drogą. Codziennymi decyzjami. Wtedy poczułam jej moc, wielką ulgę i oddech w piersiach. Z wolnością mogę przecież iść wszędzie i zdobyć to, co chcę.
Moja samotność i cisza
Cztery dni w kontakcie, w relacjach, w komunikacji… Te dni pokazały mi, jak ważne jest dla mnie bycie z ludźmi, ale przypomniały mi zarazem, czym jest dla mnie cisza i samotność. A są moją spokojną przystanią, miejscem, gdzie nabieram sił, gdzie wracam do siebie, porządkuję myśli i uczucia. Codziennie po zakończonych zajęciach potrzebowałam pobyć sama, przejść się lub po prostu pobyć w ciszy. Codziennie przed zajęciami wstawałam wcześnie rano, by w spokoju zacząć dzień i posiedzieć dłuższą chwilę ze swoimi myślami, spisując je na kartki zeszytu. Sama ze sobą, ja i moje myśli, ciało, uczucia. Ta odskocznia była dla mnie niezbędna, bym mogła zachować równowagę, a także po to, by odpocząć po wyczerpujących dla mnie godzinach bycia w ciągłym kontakcie. Tak jakby bycie z ludźmi uzmysłowiło mi, jak bardzo kocham samotność…
Trening interpersonalny był w moim przypadku początkiem podróży, w jaką wybrałam się, rozpoczynając Integralne Studium Rozwoju Osobistego. Jednocześnie postrzegam go jako niezwykle istotny przystanek, który pomógł mi odnaleźć lub odkryć moje wewnętrzne skarby i prawdy o mnie. Zabieram je dalej ze sobą.
Photo by Perry Grone on Unsplash
Joasiu, płynie się po Twoim tekście. Podejrzewam, że nie ma w sieci lepszego podzielenia się czym jest Trening Interpersonalny. Wcześniej o tym nie słyszałam, więc dowiaduję się dzięki Tobie. I jako wysoko wrażliwa osoba opisałaś to z perspektywy, która dociera do mnie, buduje zaufanie, dlatego że sama jestem wysoko wrażliwa. Jakby „skoro Joasia tak napisała, to znaczy, że tak jest”. ❤️ Podobał mi się fragment o odwadze. Ja także wewnętrznie mam mylne przekonania na swój temat, które mają się nijak do tego kim faktycznie jestem, ile działam.
Dziękuję bardzo za ten komentarz 🙂 Tak miło mi to czytać! Cieszę się, że moje słowa trafiają do serc czytelników 🙂
Czytając ten tekst czułam takie swoiste zagęszczenie, które mi osobiście przeszkadza w kontakcie z grupą. Mam wrażenie, że trudniej mi dbać o granice w grupie osób, zawsze wolałam kontakt 1:1. I muszę przyznać, że chyba nie wybrałabym tego typu zajęć, mimo, że zajmuję się też rozwojem osobistym. Jednak inspiruje mnie to co piszesz i odrobinę nagina moje przekonanie o grupie jako zagrożeniu dla… wolności 😉 Gratuluję odwagi i poczucia mocy. Też staram się ostatnio to pielęgnować. Pozdrawiam 🙂
Dla mnie Wolność to najcenniejszy skarb. Stykając się z innymi ludźmi, z grupą, uczę się, jak ją nadal w sobie mieć, a jednocześnie być w kontakcie z drugim człowiekiem. Nie jest to łatwa nauka, ale niezwykle rozwijająca. Ja uważam, że warto!